Niebawem minie rok od czasu, kiedy zaczęłam używać soczewek kontaktowych. Dziś znam mnóstwo ich zalet i najpewniej nie wrócę już na stałe do noszenia okularów.
Rozpoczynając przygodę z soczewkami kontaktowymi obawiałam się paru rzeczy. W gabinecie okulistycznym trafiłam jednak na bardzo przyjaznego i pomocnego specjalistę, który dokładnie mnie wysłuchał oraz odpowiedział na wszystkie nurtujące pytania.
Jedną z obaw było na przykład to, że pomylę lewą soczewkę z prawą. Mój kontaktolog już na pierwszej wizycie wyjaśnił mi, że jest na to prosty sposób – naklejki na opakowania, dzięki którym bez problemu mogę się zorientować która soczewka jest która.
Miałam też wątpliwości czy „znajdę” przezroczystą soczewkę, kiedy otworzę blister. Na wizycie specjalista otworzył przede mną blister i pokazał soczewkę zanurzoną w płynie. Soczewka jest delikatnie zabarwiona na niebiesko, więc nie jest trudno ją znaleźć. Od razu powiedziano mi też, że zabarwienie nie wpływa na komfort widzenia.
Słyszałam, że zdarza się tak, że soczewkę przez pomyłkę można założyć na „lewą stronę”. Kontaktolog pokazał mi jak poradzić sobie i w takim przypadku. Kierując soczewkę pod światło można zlokalizować znacznik „123”. Jeśli cyfry nie są w położeniu lustrzanym, oznacza prawidłową orientację soczewki. Innym sposobem jest sprawdzenie czy krawędzie soczewki ułożonej na opuszku palca są wywinięte na zewnątrz. Jeśli tak, oznacza to, że soczewka jest na lewej stronie i trzeba ją wywinąć.
W pakiecie z soczewkami dostałam bardzo przyjemnie napisaną instrukcję oraz kilka ulotek. Chociaż soczewek używam już od dawna i posługuję się nimi bardzo sprawnie, to czasami zaglądam do tych materiałów. Wiedzy na temat zdrowia nigdy dość :).
Kategoria: Inne Zdrowie
Dodaj komentarz